PamiÄtnik-M
Jade dzis sobi spokojnie po mieści. Na liczniku 90 km/h. Skrzyżowanie. Wciskam hamulec. Efekt? Jasna cholera ŻADEN!. Na szczęście został ręczny. Wychodze z autka a pod nim kałuża DOT 4 . Nie załamując sie wsiadam i jade do domu. Udało sie. Jestem pod domem gasze silnik. Łapie za klamke. Efekt? Znów ŻADEN. Coś sie w drzwiach rozleciało. W układzie hamulcowym poleciał przewód giętki, a drzwi niechciało mi sie dziś rozbierać:(
Ty się ciesz, że udało się wyhamować i nic gorszego się nie stało, z hamulcami też kiedyś mielismy przygodę, jak pedał poszedł miękko do dechy, a samochód sobie powoli prędkosć tracił - płyn nam się zagotował, doszło wtedy jeszcze uszkodzenie kondensatora chłodnicy i prawie silnik się przegrzał, a żeby tego mało było to tego samego dnia padł chyba jakiś przekaźnik czy jak, bo z miejsca kierowcy nie można było otworzyć szyby pasażera (ale już działa)
fatum
z tymi giętkimi przewodami to jakiś znak
już 2 osoba w tym miesiącu (kumpel tak miał)
Chyba wymienie swoje - jakie by nie były. Co by potem nie było
Fakt - wychamowałem. Ale z tyłu ciężko a z przodu mokro (prawie)
hehe nie druga osoba a trzecia mnie tez to cholerstwo sie rozlecialo ale przy nie duzej predkosci i na odcinku u mnie na wiosce jechalem kolo 5 dych ze 5 domow przed moim sie aswalt konczy zwir zaczyna to przychamowalem pedał wpadł mi do podlogi wiedzialem ze recznego niema bo sie urwala linka dzien wczesniej jak ja naciągałem no to redukcja na 2 potem na jeden i sie pomalutku zatrzymalem
No to ja jestem 4 osobą, tyle że mnie to zdarzyło się w zeszłym roku w zimę. Wracałem późnym wieczorem z pracy a w Jeleniej ulica Wolności jest szeroka i na wysokości byłej gorzelni są takie fajne 2 zakręty lewy i prawy. Nie raz na śliskim jak ruchu nie było brałem je sobie bokami. Tak było i tym razem, tyle że za mocno kopnęłem w hamulec i zaczęło mnie obracać. Wsyzstko było przy prędkości ok 70 km/h. Farta miałem, że uderzyłem bokiem w jedyną latarnię, która była dosłownie osłonięta śniegiem i zniczenia były bardzo niewielkie (delikatnie wgniecione drzwi i odpryski lakieru). Moja rada: co jakiś czas zaglądajcie na te przewody.
dokładnie warto je sprawdzać !! moje sie niemal rozsypały w rękach .... i to był jakis polski zamiennik od przywaciaza lipa cholerna moze orginałki nie sa tak chu..... e
U mnie na przeglądzie wykryli zardzewiałe przewody ale przeszło. Tylko że ja do tej pory nie wymieniłem i chyba szybko trzeba to zrobić. Widziałem ten post i może jemu też się coś stało z hamulcami. http://www.peugeot405club...13dd6a15bb0cc55
ja na wakacje pojechałem swoim pugiem do niemiec (750Km od domu),po dwoch tygodniach pobytu chciałem wracac do domu z ojcem!!Ostatni dzien pracy wsiadamy z rana do auta a tu pedał w podłodze i zero hamulców!!okazało sie ze z tyłu w bębnie pekł przewód i tłoczek!!zatkalismy ten przewód zeby reszte hamulców uratowac i na początku skutkowało tylko ze nadal płyn tracił i nie wiedziałem dlaczego a hamulców to tak jakby ich w ogóle nie bylo!!Jechalismy 750Km bez hamulców!!masakra!!w domu okazało sie ze ten lewy beben tez szlak trafił!!
No i po problemi
Koszt naprawy hamulców : 36 zł
Drzwi 10 minut i piwo
Siet !!!
Teraz mi sie przypomniało, że mam urwane odpowietrzniki na zaciskach z przodu.
To wymiana przewodów i zacisków musi poczekać, zresztą najpierw blachaż-artysta-malaż